Pewnie każdy z Nas wie, że w dzisiejszym świecie nie obejdzie się bez właściwej suplementacji, aktywności fizycznej, bez czytania etykiet produktów spożywczych, bez szukania prawdziwej żywności, bez przebywania na łonie natury, aby zachować zdrowie. I nie podważalnym faktem jest to, iż jakość kupowanego jedzenia wpływa znacząco na nasze myśli, wygląd, samopoczucie. Mięso pełne antybiotyków i sterydów nigdy nie wpłynie pozytywnie na nasze zdrowie i dotyczy to każdego produktu spożywczego ale nie tylko…
Niewielu z nas pewnie ma tę świadomość, że produkty stosowane na zewnątrz, np. na skórę też znacząco wpływają na nasze samopoczucie, jakość skóry czy nawet na płodność i ważne jest to, aby właściwie je wybierać. Która z kobiet nie ma wielkiej szafy kosmetyków, kremików, past, podkładów, szminek czy toników? Czy próbowaliście kiedyś je zjeść? Uwaga! Jeśli Twój krem, balsam, szminka czy inny kosmetyk nie nadaje się do spożycie to nigdy ale to Nigdy nie próbuj go używać. Jeśli nie masz dostępu do prawdziwych kosmetyków z krótkim terminem ważności, lub gdy nie umiesz zrobić ich samodzielnie nie licz, że na sklepowych półkach nawet drogie i firmowe kosmetyki są dobrodziejstwem dla Twojego ciała. Tylko takie kosmetyki, które można spożyć są właściwe do odżywiania naszej skóry, a te pełne aluminium, ołowiu, parabenów, glikoli, talku, kadmu, ropy, czy innych substancji mutagennych i teratogennych niech pozostaną na sklepowych półkach zamiast na naszej twarzy, już nie mówiąc na skórze niemowlaka. Zauważ, że im więcej używasz tego typu rzeczy, tym skóra więcej ich potrzebuje. Może będzie to pomocne ale opowiem Wam jakich ja używam kosmetyków i produktów do higieny. Pierwszy kosmetyk i to mój ulubiony, a za razem jest to suplement to kozie kolostrum- używam go szczególnie w trudnych i pracowitych okresach, gdy zimno na dworze wysusza mi skórę i gdy zbliża się jesień- pomaga mi to zachować odporność i mieć gładką skórę. Kolejny to siarczan magnezu – kąpię się w nim trzy razy w tygodniu, aby mieć miękkie ciało, rozluźnione mięśnie i czystą buzię- robię nim peeling. Do wanny wody dodaję dwie lub trzy szklanki magnezu i biorę kąpiel około 30 minut- pomaga mi się odprężyć po całym dniu pracy i oczyścić organizm. Kolejny kosmetyk to naturalne mydło np. siarkowe, czarnuszkowe czy oparte na mleku kozim- do codziennego użytku. Bardzo rzadko używam jakiekolwiek makijażu i uwierzcie mi, że im mniej jakichkolwiek zabiegów na buzi tym młodziej wyglądamy. Kolejna rzecz to szampon w kostce bez sls, parabenów, konserwantów i innych. I ostatni to krem konopny, którego używam nie częściej niż raz na tydzień bo skóra też musi sama popracować. I to cała lista produktów czy kosmetyków, ale najważniejsze to pamiętać, że skóra jest odzwierciedleniem sytuacji zdrowotnej wewnątrz organizmu i żaden „kremik” czy maska u kosmetyczki za 2000 zł nie pomoże na brzydką, pomarszczoną, pełną plam wątrobowych na skórze twarz, jeśli nie będzie uregulowana właśnie ten narząd czy nie zostanie oczyszczone z pleśni, pasożytów, metali ciężkich jelito. Kolejna kwestia to, fakt iż skórę należy odżywiać od środka, a nie smarować „toksycznymi wynalazkami”. Wymienione przeze mnie produkty są w pełni naturalne i z pewnością oddziałują pozytywnie na skórę, sprawdźcie sami, polecam. Ale jest jeszcze coś o czym często nie pamiętamy…
Że nawet noszone przez nas ubrania powinny być przewiewne, składać się z samych naturalnych włókien i być barwione naturalnymi barwnikami. Prawda jest jednak po raz kolejny zatrważająca. Informację, które teraz podam pochodzą z dokumentalnego filmu- „Toksyczne ubrania” , polecam obejrzeć każdemu. Z filmu miedzy innymi wynika, że głównymi producentami tekstyliów, w tym ubrań są w aż 70 % kraje Azjatyckie i nie trzeba tłumaczyć w jakich warunkach żyje tamtejsza typowa ludność, a do wyprodukowania jednej pary rajstop używa się około 100 substancji chemicznych, często „nikt” nie wie jakich. Wraz z rozwojem mody i bogacenia się ludzi przemysł włókienniczy musiał się bardzo rozwinąć, tym bardziej, że w naszych szafach z roku na rok jest więcej ubrań i te są coraz mniej użytkowane. Przeciętnie jedno ubranie jest tylko trzykrotnie noszone i wyrzucane. Polecam ubrania, których już nie nosimy podarować innym, a przez to nie będziemy tak napędzać jednego z najbardziej toksycznych przemysłów i poza dobrym uczynkiem dla obdarowanego w jakiś sposób ochronimy naszą Planetę przed tragicznymi skutkami spowodowanymi chemikaliami. I można pomyśleć, że przecież nasza Wisła nie jest różowa od barwników ale rzeki tamtejszej ludności już tak. Zauważcie , że kiedyś wszystkie metody produkcji były zupełnie naturalne, barwniki kiedyś używane pochodziły z wielu roślin, obecnie barwniki chemiczne są tańsze, trwalsze i bardziej pożądane przez producentów. Okazuje się, że kupowana odzież skrywa w sobie całą tablicę Mendelejewa (używa się nawet arszeniku, arsenu, kadmu), a najbardziej toksyczne utrwalacze do barwników w ogóle nie są przebadane pod kątem bezpieczeństwa. Co więcej barwniki azowe użyte do produkcji ubrań powodują nowotwory. Nonylofenole powodują zaburzenia endokrynologiczne i jest to udowodnione naukowo, a najgorszy jest fakt, iż 50 % ubrań z Azji zawiera te składniki i o ich obecności dowiedziano się badając ludzkie tkanki, a nie same ubrania. Osoby pracujące przy takich substancjach borykają się z problemami onkologicznymi, niepłodnością, ogromnymi problemami oddechowymi i pokarmowymi. Trzeba też zaznaczyć, że nawet naturalna bawełna jest w większości już bawełną GMO. Nie jest jednak ważny w tym przypadku fakt modyfikacji ale także to, że ilość oprysków na bawełnie jest rekordowa. Co zrobić, żeby nie oszaleć i nie wyrzucić nagle wszystkich ubrań? Im częściej wyprany będzie materiał, tym mniej potencjalnych w nim zagrożeń! I nawet bawełniane ubrania prosto ze sklepu powinny być kilka razy przeprane przed użyciem, a mało kto wie, że nie należy ubierać odzieży ze sklepu zaraz po jej zakupie. Pierwsze należy ją przeprać, przynajmniej dwa razy, potem dopiero można ją założyć. Ilość substancji chemicznych w nich zawartych przekracza wszelkie normy- substancje te pomagają ubraniom dobrze wyglądać na wieszaku ale w żaden sposób nie chronią nas, a wręcz przeciwnie. Pewnie mieliście już kiedyś sytuacje tego typu, że świeżo kupiona sukienka spowodowała swędzenie i zaczerwienienie skóry. Można ironizować , że najbezpieczniejsze są ubrania z „ciucholandów” ale jest to nie podważalny fakt. Często materiały tam trafiające są lepszej jakości oraz wielokrotnie płukanie powoduję, że jest w nich mniej substancji toksycznych. Zupełnie podsumowując najlepiej na co dzień wybierać naturalne bawełniane, konopne, lniane ubrania o naturalnych barwach oraz wyprać je przed użyciem.
Idąc kolejno mamy już na sobie przewiewną i mniej toksyczną niż inne koszulkę, nasza skóra „czuje się” świetnie… ale można zadać sobie pytanie w czym jest ona wyprana? Proszek ponownie ma znaczenie, nie tylko jakość stosowanych kosmetyków, czystość chemiczna naszych ubrań ale też to w czym je wypierzemy! Jeśli chcemy nie mieć podrażnień, chcemy mieć ładną skórę lub borykamy się z atopią, alergią w takich sytuacjach często wystarczy zmienić proszek na mniej agresywny dla skóry, a jeśli będzie naturalny i jeszcze magnezowy to już będzie perfekcyjnie. Magnezowy proszek? Pewnie Państwo nie słyszeli o czymś takim. Polecam go serdecznie, piorę w nim wszystkie ubrania. Składa się z samych naturalnych składników, a co więcej ma aż 40 % magnezu w formie siarczanu. Magnez ten pozostając na ubraniach dostaje się przez nasze pory do skóry i tym samym odgrywa fizjologiczne działanie w organizmie, nie trzeba przypominać jakie- ogromne znaczenie! Co więcej badania nad proszkiem wykazały, że pomimo prania i płukania magnez zostaje w ubraniach, poza tym proszek ładnie pachnie i nadaje się do kolorów i bieli. Znaczącym składnikiem jest magnez ale poza nim dużo siarki, soda oczyszczona, płatki mydlane, olejki eteryczne oraz inne naturalne składniki. Jest właściwy dla osób z atopowym zapaleniem skóry i innym problemami skórnymi, w przypadku różnych chorób tarczycy ( przy chorej tarczycy nie powinno się prac ubrań w konwencjonalnych proszkach) oraz dla każdego, kto chce prać naturalnie- proszek nie zawiera sztucznych barwników, enzymów, oleju palmowego, konserwantów, fosforanów i innych niekorzystnych składników. Co ciekawe proszek ten pozostawia na ubraniach delikatny zapach mięty i pomarańczy. Spróbujcie tego typu „czystej suplementacji” właśnie za pomocą ubrań.
Klaudia Cwajna, Naturoterapeutka